piątek, 14 września 2018

problem egzystencjalny

problem egzystencjalny

smutny ten co pragnie
a nie otrzymuje
smutny ten co czyni
a nie zbiera plonów
smutny ten co widzi
a nie rozumie

smutny jest ten człowiek
który ma pełną głowę
a papieru i pisadła brak

Cofnij

piątek, 7 września 2018

Małpa

Małpa

niech małpa siada
i za dużo nie gada
szczególnie że nie rozumie
i niczego nie umie

niech małpa siada
koło gadziego sąsiada
może ją poduczy
jak ukraść parę kluczy
do serca i rozumu
niewdzięcznego tłumu

„bo widzisz – syczy gad
człek jest niezmiernie rad
gdy, mój szympansi kolego,
łechce się jemu ego”

A małpa siedzi, słucha
udaje że jest głucha
bowiem zna podpowiedzi węża
i chociaż gad umysł wytęża
i zabiega o posłuch małpy
ciągle wyciąga nowe karty

małpa tylko wcina nie-jabłko, banana
raz już została przez niego wygnana

Cofnij

czwartek, 30 sierpnia 2018

Róża bez kolców

Róża bez kolców


Jak róża bez kolców
Jak wojna bez ofiar
Jak świat bez ludzi
Jak człowiek bez chorób
Jak dzień bez nocy
Jak śnieg bez wody
Jak ciasto bez cukru
Tak mężczyzna bez kobiety

Cofnij

czwartek, 9 sierpnia 2018

Prawie samotność

Prawie samotność

Jak zawsze samotny
Gdy potrzeba pomocy
Ludzi brak, przyjaciół
Gdy jestem na moralnym kacu.

Mówili mi: jesteś zerem,
Wypróbowani przyjaciele.
Oskarżam was oprócz jednego
On będzie wiedział, którego

Oskarżam was o wszystko i o nic
Bo jak można oskarżać dzieci?
Wyrzucam ten wiersz do śmieci,
Po co mam się nad wami głowić?

Cofnij

Kooperacja

Kooperacja

Kiedy widzę słońce, odwracam się od ciemności.
oczy przez chwile ślepe szukają miłości.

Kiedy widzę księżyc odpoczywam od jasności,
uszy widzą więcej są bliskie świetności.

Gdy uszy zatkam i zamknę oczy,
Ciemność mnie całkiem otoczy.

Do poznania świata i siebie aż zasnę,
Pozostaną jedynie myśli jasne.

Gdy myśli nie będzie ani zmysłów
Może wejdę z Bogiem we współpracę umysłów.

Cofnij

Gniew

Gniew

Gniew z siebie zerwałem
Złą zazdrość zakopałem
Nienawiść zabiłem
Lenistwo zapiłem

Gniew czerwony urósł w siłę
Zazdrość odkopana wbita w żyłę
Nienawiść do siebie odrodziłem

Cofnij

Myśli kwadratowe

Myśli kwadratowe

Szedłem za zagrożeniem
Posiłkując się gniewem
Oczekiwałem czegoś, sam nie wiem
Życia będącego odwróceniem
A myśli kwadratowe
Łapały mnie za każdym słowem

Cofnij

Tam gdzie galimatias

Tam gdzie galimatias

tam gdzie galimatias -
tam racjonalność ma swoje granice,
wyobraźnia je łamie
tam gdzie rozum niedowidzi
umysł daje radę

tam gdzie galimatias
po kawie gubię umysł, wyobraźnia mi się zmniejsza
do głowy wypełnionej pestycydami
wkracza racjonalizm
ze swoimi brudnymi buciorami

tam gdzie galimatias
w ciągłym transie jestem
w poszukiwaniu umysłu
zamieniam pozłacaną głębie,
poczerniałą wewnątrz, w cudzysłów

tam gdzie galimatias
wstydzę się swych słów
mówiąc, że góra zmieszała się z dołem,
znów - nie pierwszy raz
zakręcę fortuny kołem

co z tego wyjdzie? do końca nie wiem
na górze radość w lekkim powiewie
na dole słabość ukryta w gniewie
a po środku - galimatias w chlewie

Cofnij

niedziela, 8 lipca 2018

Mroczne przymierze

Rozdział 17 Mroczne przymierze
Woltomir

Bitwa odbywała się zgodnie z zamierzeniami Xan, dowódczyni Mrocznych Kruków i jedynej skrzydlatej wampirzycy w klanie, jako że należy do rasy starożytnych wampirów, będących pierwszymi stworzonymi przez Grzech.

Bitwa

Rozdział 16 Bitwa
Woltomir

Przed bitwą, gdy wszystko było zapięte prawie na ostatni guzik, Xan wysłała kruka do Anake i Lorda Warsa, by przygotowali pułapkę na Baal Hanana ze względu na ich obycie w magii.
Wilkołaki, demony, rycerze, wampiry i reszta wojsk ustawiła się tak jak Xan chciała. Naprzeciwko pierwszemu regimentowi Szarego Wilka Baal Hanan ustawił nieumarłych i dymowych ludzi. Z kolei wampiry miały się pojedynkować przeciwko gnollom i gnomom. Na przedzie wojsk Baal Hanana były ogry i trolle. Demony i rycerze mieli się nimi zająć. Woltomir wraz ze swoimi podopiecznymi gnomami i gnollami ustawił się na lewej flance, trochę bardziej odstając od wampirów.
Nuner wypatrzył, że dwa pierwsze regimenty wroga ma pod opieką Kasrael – jeden z nieżyjących założycieli klanu, ogry i trolle prowadzi Mirriel, a gnolle i gnomy Adrael. Obydwaj też nie żyli. W stronę Nunera poleciało kilka strzał z obozu wroga i musiał zawrócić.
Bitwa się zaczęła. Na początek ruszyły trolle i ogry. Posypał się na nich deszcz strzał niziołków. Demony i ludzie też nie próżnowali. Wilkołaki ruszyły na nieumarłych i dymowych ludzi. Ożywieńców pokonali, ale nie mieli możliwości, by zranić dymowych ludzi. Gdy na polu bitwy nie zostało zbytnio ogrów i trollów demony pomogły wilkołakom, a resztą „olbrzymów” zajęli się ludzie i niziołki.
Niestety mroczne elfy dziesiątkowały szeregi sprzymierzeńców. Do boju zerwali się aniołowie i upadli. Mroczne elfy wystrzelały co najmniej połowę skrzydlatych. Ci co zostali przetrzebili mrocznych, lecz część z elfów potrafiło walczyć na miecze i zaczęła się wyrównana walka.
Woltomir poprowadził swoje gnolle i gnomy na prawą flankę nieprzyjaciela. Zaczęli się tłuc każdy z każdym, bo nikt nie wiedział kto jest z kim. Gdy dywersja się udała Woltomir podbiegł na dwadzieścia metrów od Baala Hanana i zawołał:
- Chcesz mnie? No chcesz?! To mnie złap. – I okrążył Baala po czym zaczął uciekać w stronę twierdzy Kruków.
Wampiry zaczęły się nudzić, więc przestały się ukrywać. Słońce zaszło. Zobaczyły kotłowanie się po stronie nieprzyjaciela i ruszyły. Szkoda, że nie wiedzieli nic o dywersji.
Teraz do walki dołączyły wampiry i gnomy oraz gnolle wroga, które się zjednoczyły przeciwko nim. Prawe i lewe skrzydło Baal Hanana poszło w rozsypkę, anioły i upadli rozproszyli się, po ludziach nie zostało prawie śladów, natomiast wilki lizały rany po walce dymowymi ludźmi.
Na placu boju zostało część demonów i część wampirów, które ruszyły na mroczne elfy Baala. Bitwa była wyniszczająca dla obu stron.
Baal gonił Woltomira. Oboje byli przednimi biegaczami, więc Baal raczej nie będzie w stanie dogonić satyra. Ale przecież o to chodziło. Naamah za ten czas, gdy Woltomir biegł, doleciała do grobowca. Anake wraz z Lordem Wars ułożyli runy żywiołów w odpowiednich miejscach dookoła twierdzy. Baal nie spodziewał się pułapki i wszedł w barierę otaczającą część terenów otaczających mury klanu. Mógł się poruszać, ale tylko w granicach bariery. A bariera coraz bardziej malała. W końcu Baal musiał się udać do swojego grobowca, gdzie Anake i Lord Wars ułożyli w spokoju ducha Baala inkantując zaklęcie odsyłające.
Na terenie bitwy niezwyciężeni poplecznicy Baala ulotnili się, a mroczne elfy poszły w rozsypkę. Reszta wojsk udała się do swoich krain.

Cofnij

Krypta żywiołów

Rozdział 15 Krypta żywiołów
Naamah

Naamah przebywała już dłuższy czas na Pustyni Skel, próbując znaleźć Kryptę Żywiołów i runy pieczętujące. Pytała się Nomadów, lecz nic nie wiedzieli. Skierowali ją do maga Abdela ibn Hazada. Podobno miał gdzieś swoją wieżę na brzegu pustyni, nad Oceanem Potworów. Odwiedziła maga w nocy.
- Czego chcesz upadła? – nie był zaskoczony, jakby wiedział, że będzie miał gościa.
- Chcę wiedzieć gdzie jest Krypta Żywiołów magu.
- A po co ci to wiedzieć?
- Baal Hanan się obudził i potrzebujemy kamieni pieczętujących.
- Powiem ci jeżeli oddasz mi jedno ze swoich piór. A najlepiej z pięć. – dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Nie rozpędzaj się tak. Szkoda, że nie dziesięć. – powiedziała po czym oddała pięć piór. – Masz. A teraz mów.
Mag podał anielicy współrzędne po czym powrócił do swoich zajęć. Naamah odleciała w kierunku Krypty. Po jakiejś godzinie znalazła to czego szukała. Użyła starego klucza, po czym weszła do krypty.
Wnętrze pokrywał gruby kurz, ale rozpoznała runy jakie szukała. Na początku zabrała runę ziemi. Z posadzki wyrósł golem ziemi. Powoli się poruszał, więc Naamah pobiegła do runy wody, którą też zabrała. Stanęła za golemem, a żywiołak wody zaczął rzucać kulami wody w anielicę. Naamah tak unikała pociski żywiołaka wody, że rzucał je w golema ziemi. Z golema ziemi zrobiła się papka.
Naamah zabrała następną runę – runę powietrza. Tornado jakie się wytworzyło pochłonęło żywiołaka wody i zrobiło małą burzę.
Teraz zabrała runę ognia i gdy tylko pojawił się żywiołak ognia, woda spadła na niego unieruchamiając go. Stworzyła tak dużą ilość pary, że Krypta, nie nawykła do wilgoci, zaczęła się rozpadać.
Naamah na szczęście zdążyła uciec z runami. Jak najszybciej poleciała w kierunku twierdzy Mrocznych Kruków.

Cofnij

Kamienne serce

Kamienne serce

Czas zniknął, a zegar zgubił kukułkę.
Wskazówki zostały połamane.
Wieczny restart zamienił się w reset.

Noc postępuje nad ranem.
Wschód stał się zachodem,
A Bóg bałwanem.

Wśród zimnej fuzji głazów serc,
Burzy synaps, gorących nerw.
Koniec człowieczeństwa przypieczętowałem.

Gdy to zrobiłem
Nikt się nie zorientował,
Żem człowieka w sobie pochował -

A gdy czas znów się pojawi
Chociaż wskazówek nikt nie naprawi,
Mój kamień zamieni się znów w serce.

Cofnij

Drzewne wariacje

Drzewne wariacje

papierem ściernym zdrapuję złe chwile
ścięte drzewo nie chce być tabula rasa
słoje nigdy nie będą prostą linią ułożone
przeszłość taka nie jest

do czystej kartki wpadł motyl
„teraz” zasieje ziarno
tęczową kredką albo czarną
wyrośnie tęcza ze skarbem
bądź zgubne bagno

dla drzewa będzie to obojętne
korzenie i tu i tam czerpać będą

gdy złota mi zabraknie
a bagno osuszę do łzy ostatniej
bezduszne padną korzenie
lecz ziarno motyl przekaże dalej

Cofnij

Dal

Dal

patrzę przed siebie
widzę dal
nieskończoność

napełnia mnie lękiem
to
czy tam – het, het
za krańcem świata
czeka mnie
to samo co tutaj…

Cofnij

Zegarowe deszczu strugi

Zegarowe deszczu strugi

deszcz puka
do moich drzwi

ktoś stuka
do okna snu

coraz większe
zaciekawienie

jest coś do
nieodgadnięcia
coś co dalej sięga
niż myśli

nie tak nie tak
nie wiem gdzie
zostawiłem światło dnia

tyka noc

zegar zadzwonił…

Cofnij

sobota, 16 czerwca 2018

Narada

Rozdział 14 Narada
Woltomir

Przy okrągłym stole siedzieli w kolejności z prawej strony od Xan: Szary Wilk szef klanu Najpotężniejszych Wojowników, Kamisu dowódca Wojowników z Anwaru, Virin Kruk szef Piwoszy, Pele dowódca Ambigous, Ellhor dowódca Shimigami. Przy Xan stał Woltomir.
– Co on tu robi? Przecież miała się zebrać śmietanka klanów, a tu taki śmieć, w dodatku wróg mojego gatunku. – zawarczał Szary Wilk – wilkołak.
– Woltomir będzie miał specjalną misję, dlatego musi się przysłuchiwać obradom. A poza tym…
– Po za tym, powinieneś trochę przystopować z tymi „wrogami gatunku” wilczku – powiedział Kamisu – wszakże mamy obradować przeciwko naszemu wspólnemu wrogowi.
– Skoro się tu zebraliśmy – rzekł Virin Kruk – powinniśmy wybrać dowódcę, który poprowadzi bitwę. Proponuję Xan, gdyż uratowała mój klan przed Baalem.
– Xan uratowała także naszych ludzi. Jestem za. – rzekł Pele.
– Mnie nie obchodzi kto będzie dowódcą, jeżeli będzie możliwość do zabijania. – powiedział z oczami pełnymi szaleństwa Ellhor. Szary Wilk popatrzył ukosem na Ellhora. – No, ale… Najlepiej gdyby to był Szary Wilk. – powiedział zmieszany.
– Co wy bredzicie – zakrzyknął Szary Wilk. – To przecież jasne, że dowódca najsilniejszego klanu zostanie dowódcą bitwy.
– Widocznie mam ostateczny głos. – Powiedział Kamisu. – Wilczek czy Xan… Jednak chyba utrę nosa Szaremu i zagłosuję na naszą nową dowódczynię – Xan.
– Skoro już jesteśmy w domu, trzeba podzielić się obowiązkami. – rzekła Xan.
– A co z tym tajnym planem? – spytał się Kamisu.
– Gdyby nie był tajny, to może bym wam powiedziała. Wróćmy do podziału ról. Każdy z was ma na celu zebranie oddziału, którym będzie dowodził w bitwie. To od was zależy wygrana. Szary Wilku, będziesz dowodzić wilkołakami. Kamisu nie musi się martwić o oddział – dostanie wojowników króla Runam – on już szykuje armię. Virin Kruk ma zebrać demony. Pele anioły, a Ellhor niziołki. Ellhorowi pomoże zgromadzić armię Euterype, gdyż jest niziołkiem i ma koneksje w swoich stronach. Ja zajmę się wampirami i upadłymi aniołami. Woltomir będzie miał też swój mały oddział. Prawa flanka Szary Wilk i Virin Kruk. Lewa flanka ludzie i wampiry. Nad nami będą anioły i upadłe anioły, a niziołki za przodem armii. Zadanie Woltomira jest tajne, więc możemy się rozejść. Mamy mało czasu. Bitwa rozegra się późnym wieczorem jutrzejszego dnia na granicy Runam i Wargh. Do zobaczenia na polu bitwy.
Gdy się wszyscy rozeszli, Xan opowiedziała Woltomirowi co ma robić.

do nieba

do nieba
dobre duszyczki idą do nieba
umierają w pokorze
dają gołębiom
kawałek chleba
o ustalonej porze
kłębią się i gnębią
chcąc wydostać się z niewoli
bo niewola bardzo boli

Cofnij

środa, 6 czerwca 2018

Znikający punkt

Okładka Jakuba Kazimirskiego

Książka doczekała się poprawionego wydania. Nie powinna zawierać błędów. Pracowałem nad nią z kolegą przez bity tydzień. Zapraszam do ściągania ze strony ebookpoint.pl. 

Znikający punkt

Książka zawiera cztery nowelki:
Historia detektywistyczna Znikający punkt. Czy detektyw Sulea pozbędzie się w końcu głosów ze swojej głowy?
Drugi bunt aniołów – który anioł złamał zasady poborowe wśród ludzkich dusz i co z tego wyniknie?
Grandown, czyli walka, snoby i postapokalipsa.
Droga stwórcy, w której stwórca pozostawił Wodę pod władaniem Alfy, a Omega w końcu się uwolnił.

Oraz cztery krótkie opowiadania:
Cień miłości człowieka do wampirzycy.
Opowieści róży krótkie opowiadanie, z ciekawym morałem
Uszlachetniająca senna „Podróż” człowieka do Boga.
Złotowłosa i miś – baśń o wile rodem z Asgardu.

niedziela, 3 czerwca 2018

Wśród wyklętych

Wśród wyklętych

wyrazy wyśmienite
w wódce wypłukane
wielką wegetatywną wojną
wśród wymienionych wojaków
wzbierają wielką wiarą

Cofnij

Poselstwo


Rozdział 13 Poselstwo
Woltomir

Harras i Jon wyruszyli natychmiast. Odległość była niewielka: znad zbocza Mrocznych Gór do stolicy Runam. Jednak Xan dała im oswojonego smoka, by dotarli do króla jak najszybciej.
- Pozwól Jon, że ja będę rozmawiał z królem. Nie ma zbytniego zaufania do waszego gatunku. Grigorij jest królem przesądnym i może trochę ksenofobicznym względem demonów.
Gdy już byli blisko celu posypały się na nich strzały, a konkretnie na smoka. Harras podszedł do lądowania blisko głównej bramy i zaczął krzyczeć do łuczników.
- Ludzie, do poselstwa strzelacie?!
- A coście za jedni co na smoku latacie? – odezwał się strażnik.
- Poselstwo klanu Mrocznych Kruków. Prowadźcie do króla, grozi mu niebezpieczeństwo.
Harras i Jon zsiedli z ranionego smoka i udali się do sali tronowej. Grigorij przywitał ich w towarzystwie czterech strażników. Wyraźnie nie ufał smoczym jeźdźcom.
- Królu. – zaczął Harras.
- Witam poselstwo Kruków. Co chcieliście mi przekazać?
- Duch byłego dowódcy klanu uwolnił się z chęcią dokonania zemsty na tobie, panie. Gromadzi wojska na południe od Runam. Przysłano nas, byśmy cię ochraniali.
- A co może mi grozić w moich murach? – Z chwilą gdy wypowiadał te słowa z ściany wyłonił się niematerialny Agrisho ze sztyletem, cały w dziwnych znakach, podobny do dymowego człowieka, ale zachowujący swoje kształty.
Strażnicy rzucili się na Agrisho, ale ich bronie na nic się nie zdały. Harras zabrał króla i zaczął z nim uciekać. Jego broń też na nic by się zdała. Gdy Agrisho miał już zadać cios w serce króla, Jon Snow z wyciągniętym mieczem przepołowił go na pół. Agrisho rozpłynął się w powietrzu, a sztylet stłukł się pozostawiając po sobie wypalony kamień posadzki. Po resztkach sztyletu nie pozostał nawet ślad.
- To był Agrisho – powiedział Snow.
- Tak, a raczej to co z niego zostało po rytuale Baala. – odpowiedział Harras.
- To wy go znaliście? – Spytał zdziwiony i dyszący król.
- Pochodził z naszego klanu, przynajmniej do momentu, w którym zaginął.
- Dziwne rzeczy się dzieją. Zbiorę armię i ponownie pokonamy Baala. A wy będziecie mi towarzyszyć gdziekolwiek pójdę.
- Niech tak się stanie. – powiedział Harras, a Jon Snow ciężko odetchnął.


Cofnij

Lot

Lot
leć ze mną
trzymaj się mych skrzydeł
mam jeszcze jedną
parę w zapasie
modląc się dasz nam wiatr
tak potrzebny

niedziela, 27 maja 2018

Początki

ROZDZIAŁ 12 Początki
Woltomir

Xan była ostatnio zapracowana. Trzeba było dopracować wszystko do ostatniego guzika, inaczej plan się nie uda. Najpierw dała zadanie Nunerowi, upadłemu aniołowi z gildii, by poszybował w stronę Wargh. Xan wyczuwała mniej więcej miejsce pobytu Baala, gdyż była najbliżej niego kiedy dowodził gildią i trzymała go w ramionach kiedy wydawał ostatni dech. Jego energie potrafiła wyczuć na odległość. Chociaż to była energia odmieniona – szukająca zemsty. Potrafiła również wyczuć każdego klanowicza, gdyż łączyły ją z nimi nici astralne, które pozwolili sobie założyć.

Żonkil


Żonkil

Za oceanem dawnych wspomnień
Kryje się kwiat
Zakwitły żonkil
Zostanie na zawsze kwitnącym

Za oceanem dawnych historii
Kryją się kartki
Rozwiane, zżółkłe
Ale nie jak żonkil


Cofnij

sobota, 19 maja 2018

Źródło życia


ROZDZIAŁ 11 Źródło Życia
Woltomir

Satyr został gwałtownie wyrwany ze swojego snu przez Xan. Gnom obudził się po nim i zagrodził drogę wampirzycy, by chronić swojego pana.
- Spadaj knypku bo cię zjem. – powiedziała do gnoma. – A do ciebie mam misję. Udasz się na pola Thor, poszukasz obozowiska centaurów. Zrobisz tam czystkę wśród pomiotu Baal Hanana. Masz tu butelkę. Tą butelką złapiesz dymnych ludzi. Dzięki magom mamy tak wspaniałą broń.

Do poetów


Do Poetów

Do Poetów
Kto jest jajkiem, a kto kurą?
Kto jest w wierszach górą?
Czy Szymborska, czy anonim
Poeta się nad wierszem głowi.
Jak napisać go ładnie
Jak wyrównać składnię?
Jak zachwycić czytelnika,
By ten pod sufit fikał?
Tego nie wiedzą filozofy
Od papierków, od roboty.
Niech poeci się nie kłócą
Dawne dni już nie wrócą.
Jednak kto komu zabrania
Sztukę rymów miłowania?
Kto jest jajkiem, a kto kurą?
Kto jest w wierszach górą?


Cofnij


niedziela, 13 maja 2018

Przeszpiegi

ROZDZIAŁ 10 Przeszpiegi
Woltomir

Tego dnia Woltomir nie zasnął. Opłakiwał zbezczeszczoną Kirei Neko. I to, że był tym, który unicestwił jej ciało. Ale nienawiść brała górę nad smutkiem. Nienawiść do Baal Haanana i do tych, którzy mu pomagali. Tych wszystkich chorych gnomów, które mordowały mieszkańców lub zamieniali ich w nieumarłych za pomocą pożywienia zatrutego płynem Neko.
Duch musi mieć jakiś popleczników wśród żywych. Gnomy, ogry, może mroczne elfy… Bo magia Baala była jak najbardziej mroczna. Nekromancja. A drowy były w części nieumarłe. „To do niczego nie prowadzi, to rozmyślanie” Pomyślał Wolt i spróbował zasnąć.
Zmęczony walką i ranami, które dzięki darowi zasklepiały się szybciej, ale wymagały więcej energii, zasnąłby szybko, gdyby nie kroki dobiegające z wejścia do jaskini. Był to gnom, który uciekł. Prawdopodobnie chciał pozbierać złoto swoich towarzyszy. Satyr doskoczył do niego i obnażył zęby.
– Gadaj kto was wynajął albo skręcę ci kark… – Zawarczał satyr.
– Nie bij, szuruburu, gnom przyjaciel, szuru, nie lubi złe elfy. Gnom głębinowy jest. Nieeewolnik. – Satyr patrząc wstecz na swoją niewolniczą przeszłość, trochę mu współczuł.
– Czemu nie miałbym wbić ci się w szyję i wypić twą jałową krew? – spytał obnażając kły satyr.
– Gnom przyjaciel szuru, przyprowadzi coś na ząb, buru, powie sekrety, szuruburu.
– Najpierw sekrety. – wampir zgłodniały krwi, postanowił zaufać gnomowi. – Później – oblizał się – coś na ząb.
– My… Oni chcieć zaatakować miasto Darkhberg, szuru i zamek, buru Bractwa Mroku, dlatego zbierać ghule z wiosek, szuruburu.
– A co z Mrocznymi Krukami? – dopytywał się satyr.
– A to ono nie upaść szuruburu? – dziwne, ale zobaczył uśmiech u gnoma.
– Nie, twierdza nie upadła, za mało ghuli wysłaliście.
– Mój błąd, szuru. – znowu się uśmiechnął. – celowy, buru. To była wioska gdzie zbiegła księżniczka z ukochanym satyrem, szuruburu. – Na twarzy Wolta pojawiło się duże zdziwienie.
– Księżniczka i satyr. Ja jestem ich synem. Co jeszcze wiesz.
– Mój ojciec Dwigleidrhilin pomagać im w ucieczce, szuru, niestety… złe elfy… – zrobił smutną minę –  Matka Qwistrunmfalia otrzymała wiadomość od kruka, szuru, gdy skończyłem 25 lat, buru. W liście była napisana twoja historia od upadłego anioła Naamah, szuruburu.
– Skąd Naamah mogła wiedzieć?
– W końcu być anioł przed upadkiem, szuru. Potrafić zaginać czas i przestrzeń, buru. W sumie to twój anioł stróż, szuruburu.
– A co ze złymi elfami? Kim one są? I czemu pomagają Baalowi? Czy są w pobliżu?
– To drowy z sekty wyznawców Berita1, szuru, drowskiego odpowiednika Baala, buru. O ile wiem, szuru kryją się w jaskiniach do mroku, buru. Nie chcą niszczyć swoich mrocznych zbroi, szuruburu.
– Dobra robota możesz poszukać coś na zakąskę. Lecz jak uciekniesz wytropię cię w nocy i wyssę. – Puścił gnoma i pogrążył się w rozmyślaniu. „Podsumowując gnomy pomagają elfom, a elfy Baalowi. Ogra pewnie też gdzieś zwerbowali. Muszę w ciągu tej nocy dopaść gnomy, które udają się z zatrutym jedzeniem do Darkhberg i ewentualnie zaalarmować Bractwo Cienia i Mroku o tym co się dzieje.” Po kilku godzinach, gdy satyr już powoli tracił nadzieję na posiłek, gnom przyprowadził ze sobą owieczkę. Wolt nie wahając się wyssał całą jej krew.
– Powiedz – zwrócił się do gnoma – jak się nazywasz i czemu dołączyłeś się do tej bandy drowów.
– Infrr… Infilrtrowacja…
– Infiltracja. Szpiegowanie.
– Tak, przeszpiegigowanie. Szuruburu. A gnom ma imię Wtridghswawilth. Możesz mnie zwać Trid-Waw.  Część drowów wierna tradycji czczenia Lilith, szuru, matki demonów. Kazała Wawowi odkryć plany Beritów, buru. No i jestem tutaj, szuruburu. –
– Jak się ściemni. To zabiorę cię ze sobą. Odbędziemy długą podróż.
Na szczęście podczas ostatniej wędrówki nie spotkał żadnego Berity, pewnie za szybko biegł. Czuł jednak że to się zmieni. Słońce zaszło. Wziął pod pachę gnoma i udał się w kierunku miasta Darkhberg.
W trakcie biegu, zwiadowcy drowów, którzy go wczoraj zauważyli, ale nie strzelali bo za szybko się poruszał, tym razem byli gotowi do strzału. Coraz inna strzała świstała koło uszu Woltomira. Na szczęście wampir był na to przygotowany. Dzięki ostremu słuchowi mógł unikać strzał i jak tylko usłyszał jakiś świst skierowany w jego stronę robił unik. Zwiadowcy musieli sobie pluć w brodę. Gdy satyr się męczył, atakował z doskoku nieuważnego elfa, który za bardzo się wychylił i wypijał trochę krwi. Robił to we mgle, żeby inne drowy nie mogli go namierzyć. W końcu po godzinie ostrego biegu, zobaczył coraz bardziej wyraźne ślady gnomów i ghuli oraz jednego ogra.
– Słuchaj Trid-Waw. Musisz się ukryć, bo to co się teraz stanie będzie niebezpieczne.
– Gnomy umieją kopać, szuru, Waw się skryje, buru.
Woltomir popatrzył chwilę na zakopującego się gnoma i ocenił, że dość dobrze opanował sztukę kamuflażu. Wtem usłyszał napięcie kilku cięciw na raz. Zanim strzały dotarły do niego skoczył. Nogi wyćwiczone w skokach i na pracach w polu poniosły go daleko w górę. Wolt zamienił swoje ciało w kilka dużych nietoperzy, które zaatakowały zwiadowców. Każdy nietoperz upił krwi i zaaplikował drowom truciznę, po której elfy w spazmach osuwały się na ziemię. „To były jedyne elfy, które znalazłem. Dowódca elfów uciekł. Ale w którą stronę?”
Po przemianie w ciało, wampirowi przybyło trochę energii, ale potrzebował jej więcej by poradzić sobie z resztą gnomów i ghuli. A ponadto zwiadowcy, którzy strzelali do niego, pewnie teraz są w drodze. Pierwsza grupa powinna przyjść za pół godziny. I tak cyklicznie. Wolt spił krew wszystkich drowów jakich zatruł i mógł zająć się z doskoku ożywieńcami. Wysłał mgłę i ścinał głowy truposzy jedna za drugą. Gdy skończył i mgła odpłynęła, zauważył gnoma idącego w jego stronę.
– Przestań zabijać. Bo mamy jeńca i nie zawahamy się go zabić. – Okazało się że w czasie, gdy Wolt był zajęty walką, jego mały przyjaciel przekopał się do obozu wroga, by przekonać gnomy by przestały być sługusami drowów. Jak widać nie udało mu się. Może nie do końca, bo wampir zauważył, że gnomów jest mniej niż śladów. Zauważył też, że obóz jest pilnowany tylko przez jednego ogra2 i kilka gnolli3.
– Mój przyjaciel mówił wam o wolności prawda? Nie ma już elfów ani ożywieńców, przynajmniej na razie. Co was powstrzymuje, żeby ją sobie wziąć?
– Ogr nas powstrzymuje i jego sługusy. – zasmucił się gnom. – I wcale nie chcemy zabijać, zmuszano nas.
– To może ubijemy interes? Zabije ogra i gnollle, a wy puścicie przyjaciela i odejdziecie wolni.
– Możesz wyzwać dowódcę na pojedynek. – powiedział jeden z nich ucieszony.
– Idź i mu to powiedz. Inaczej wszyscy zginą. – gnom ze łzami w oczach pobiegł do olbrzyma i został rozgnieciony maczugą. „Czyli się zgodził” Pomyślał Woltomir i wkroczył do wrogiego obozu. „10 minut do przybycia pierwszych drowów.” Ogr zmienił broń na wielki dwuręczny tasak, który mógł trzymać w jednej ręce. Woltomir zawył i podbiegł błyskawicznie do ogra. Ogr zaskoczony, że taki mały człowieczek szarżuje wprost na niego zamachnął się tasakiem i… trafił. I Choć Woltowi udało się zrobić unik cięcie przebiegało od lewego ramienia do prawej strony kości udowej. Jakimś cudem serce pozostało nie tknięte. Dzięki pędowi satyra miecz mógł się zagłębić w serce ogra. Wampir padł na cielsko nieżywego ogra.
– Wampir wygrać walkę, szuruburu! – Darł się Trid-Waw – on naszym nowym dowódcą, szuruburu! – Gnolle i gnomy opadły na kolana. „A więc jestem nowym dowódcą.” Gnomy, które uciekły, kiedy przyszedł Waw, wróciły do obozowiska. „Mam całkiem niezłą armię. Jeszcze mam trochę czasu zanim przyjdą mroczne elfy” Wolt usiadł na ogrze i powiedział.
– Meldujcie jakie mamy siły.
– Pięć gnolli, czterdzieści trzy gnomy i sześć psów strażniczych. – Powiedział jeden z gnolli
– Dwa psy koło obozu. Dać mi tutaj, jednego gnolla i 3 gnomy. Będzie mi potrzebna wasza krew jeśli mam walczyć. Uformować drużyny po dziesięć gnomów, jednego gnolla i psa. Dwie drużyny mają patrolować, a dwie zostają w obozie. Jak zobaczycie Mroczniaków wysłać jednego gnoma do mnie i grać na czas. Jak wejdą do obozu zaatakujcie. – Powiedział Woltimer i wypił po 1/3 krwi ofiar, które należały do jego nowej drużyny.
– A ja, panie, szuruburu?
– I uwolnić Trid-Wawa. – Dzięki ofiarom jego zdolność regeneracji przyspieszyła, lecz nadal musiał poczekać około pół godziny zanim będzie cały zdrów. W ciągu pięciu minut wszystko się wyjaśni. Tym którzy zostali, kazał postawić ciało ogra na tronie. Sam wszedł kuśtykając do namiotu wroga. Biodro bolało go i nie mógł użyć szybkiego biegu. „Mam nadzieję że plan zadziała”.
Zaczęły przychodzić pierwsze meldunki. Gnomy powiedziały że pierwszych pięciu zwiadowców doszło, a wraz z nimi dowódca elfów. Gnomy mówiły też, że gnolle zachowały wierność nowemu panu i odwlekały jak mogły przybycie elfów do obozu. Mówiły, że ogr zabił wampira. „Oby w to uwierzył.” Psy zaczęły szczekać. Rana prawie się zasklepiła. Dowódca elfów przybył i zobaczył ogra na tronie. Pięciu zwiadowców przybyło pod obstawą dwóch gnolli i 20 gnomów.
Woltomir z namiotu obserwował jak zaczęła się rzeź. Dwóch gnolli poderżnęło gardła zwiadowców. Zostało jeszcze trzech i dowódca. Połowa gnomów, które stały za elfami zaczęła obrzucać ich strzałkami i pociskami z proc. Reszta poszła do boju z pałkami, krótkimi mieczami i sierpami. Trzy gnolle otoczyły dowódcę wraz z tymi gnomami, które zostały w obozie. Jeden ze zwiadowców zginął od strzałki w gardło. Dwóch pozostałych wystrzelało połowę gnomów, zanim ich dopadły. Jeden otrzymał cios pałką w kolana. Cios był na tyle silny, że połamał zarówno pałkę jak i rzepki obu kolan. Drow się wyłożył i został dobity krótkim mieczem Trid-Wawa. Trzeci elf miał więcej szczęścia. Powalił czwartego gnolla swoim mieczem i z pięciu gnomów. Jeden z gnomów zakopał się w ziemi, reszta co pozostała przegrupowała się, by rzucać w drowa strzałkami i trzymać go na dystans. Zanim schował miecz i wyciągnął łuk, gnom który był zakryty, przekopał się z drugiej strony i przebił serce Mroczniaka.
Na placu boju został tylko dowódca, który zabił dwóch gnolli i z pięciu gnomów, zanim Woltomir postanowił działać. Rzucił czar mgły maskującej, która wszystko zakryła. W jednej chwili wszystko zamarło. Wolt, który widział pole bitwy, powoli sunął na niej, nie wydając żadnego dźwięku.
Dowódca Beritów spanikował i zaczął rzucać się mieczem na wszystkie strony. Wolt kucnął i w odpowiednim momencie wyskoczył z mgły, rzucając się na drowa. Wbił się kłami w jego szyję. Berita trochę się wiercił, ale w końcu z upływu krwi przestał i umarł zamieniając się w sługę Woltomira. „On się jeszcze przyda na resztę drowów”. Po pół godzinie zregeneruje się mu całe ciało. Taki przypływ krwi pomoże nawet na biodro.
Straty były duże. Trzech gnolli i 20 gnomów. Wolt obiecał im wolność, lecz dopóki się nie zregeneruje pozostali muszą odeprzeć następnych zwiadowców. Plan był podobny. Tylko zamiast ogra na tronie zasiadał zmieniony w ghula drow. Następnych pięciu zwiadowców przybyło trochę wcześniej niż zakładał Wolt. Zobaczyli siedzącego ghula-dowódcę i nic nie podejrzewali, gdy gnollle zarżnęli dwóch z nich.
Pierwszy żywy oberwał strzałkami w ramiona, co nieco go spowolniło. Nie mógł strzelać z łuku. Jednemu z gnomów udało się uderzyć go pociskiem w czoło przez co osunął się na ziemię nieprzytomny. Drugiego osaczyło trzech pozostałych gnolli. Drow się nieźle bronił, ale sprytny gnom znowu się przekopał i zadziabał od tyłu. Został tylko jeden. Biodro Wolta zagoiło się, więc doskoczył i skręcił mu kark. Był syty po krwi poprzedniego Berity i nie potrzebował nowego sługi. Strat nie było. Wolt kazał zabić ostatniego ze zwiadowców, spalić skażoną żywność, flaszki zaś z płynem Neko głęboko zakopać w ziemi, a dowódcę-ghula pozbawić głowy. Kazał także im się kierować w kierunku klanu Mrocznych Kruków.
– Jaskiniami dostaniecie się do podmroku. A ja. Ja mam jeszcze parę Beritów do zabicia. Żegnaj Trid-Waw. Może jeszcze się spotkamy w siedzibie klanu. – Powiedział Wolt i skierował się do jaskini, w której trzymali ciało Kirei Neko.
Po kolei usuwał zwiadowców. W końcu natknął się na potężniejszego wroga. Nie zdążył się zatrzymać, gdy jeden z magów-kapłanów puścił w niego kulę ognistą. Musiał skoczyć w górę. Dwóch z nich rzuciło kilka magicznych pocisków. Wolt zmienił się w sześć dużych nietoperzy przez co cel zniknął z toru samonaprowadzających się kul. Po dwa nietoperze zaatakowały pojedynczych magów. Ci co rzucili pociski nie uformowali jeszcze magicznych sztyletów i pierwsi zostali ukąszenie trucizną wampira. Ostatni z magów zdążył rzucić zaklęcie i rozdarł jedno skrzydło Wolta, który stracił kontrolę i uformował ciało. W tym samym momencie został zaatakowany przez maga. Zrobił unik. Nie zdążył. Znowu miał dwie rany. Dwie bezwładne ręce. Nie mógł używać miecza; robił tylko uniki i czekał na stosowną chwilę. W końcu czas zaklęcia Berity się skończył. Wtedy rzucił się na niego i rozszarpał mu gardło. Dwóch zatrutych wyssał i wiedząc, że noc ma się ku końcowi, przyspieszył, by zregenerować się w jaskini.
Gdy nastąpiła następna noc wyszedł z jaskini. Ze zdziwieniem spostrzegł, że został otoczony przez cyganów. Wolt obnażył kły. Wyszła ku niemu starsza kobieta i schyliła głowę. Zdziwiony, że inni także schylili głowy, spytał się.
– Ale o co chodzi?
– Gnomy wszystko nam opowiedziały.
– Jestem zdziwiony, że nie jesteście zamienieni w ghuli.
– Jestem Widzącą, zapomniałeś? Poinformowałam straże miasta Calohim i udaliśmy się w inną stronę. W końcu zawędrowaliśmy tutaj. Cieszę się, że ci się udało.
– A ja cieszę się, że żyjecie, jednak muszę ruszać w drogę, by zdać raport.
– Żegnaj. – Wolt odwzajemnił pożegnanie skinieniem głowy i ruszył do siedziby klanu. Po powrocie zastał koczujących gnomów i gnolli przed twierdzą.
– Xan! Xan! Misja wykonana! Oni są ze mną!
Xan wychyliła się z okna i krzyknęła – Co z tobą?! Czemu ich tu przyprowadziłeś?!
– Nasze jaskinie prowadzą do podmroku! A oni stamtąd pochodzą!
Brama do twierdzy została otwarta, Wolt opowiedział o wszystkim Xan. Okazało się że gnomy i gnolle nie chciały wracać do podmroku. Xan stwierdziła, że mogą zamieszkać w dawnej wiosce Woltomira, którą mają odbudować i przesyłać podatek do twierdzy Kruków.
– Ja zostać z tobą, szuru. Panie. – powiedział Trid-Waw.
– Jak tylko Xan… – nie dokończył, gdy usłyszał jej głos.
– Dobrze, tylko nie daje mu nowego pokoju. Będzie musiał spać z tobą.
– Ja spać na podłodze, szuru.
Po powrocie do izby Wolt położył się na podłodze, a gnomowi kazał spać na kanapie. Gnom się na początku sprzeciwiał, ale satyr powiedział, że jest nieumarły i już nic nie czuje. Natomiast gnom jest żywy i jeżeli chce zostać żywym, nie może się przeziębić. Zasnęli i spali głębokim snem do kolejnej nocy.
1Berit – bóstwo drowów, niektóre mroczne elfy przypisują powrót Baala do powrotu Berita. Bóstwo to było kiedyś drowem, jednak Berit zszedł głębiej niż znajduje się Podmrok i słuch po nim zaginął. Przez co niektóre mroczne elfy zaczęły go czcić.
2Ogry mają wysokość dwóch ludzi, mieszkają na powierzchni, bądź pod nią w jaskiniach.
3Gnolle są zmieszanym podgatunkiem składającym się z genów ludzkich i psich. Ciało mają ludzkie, a pyski psie.

Dymowi ludzie

ROZDZIAŁ 9 Dymowi ludzie
Agrisho
Dzisiaj Agrisho napadł na wioskę Quarham, aby zaspokoić swój głód ludzkich mózgów, co zdarza się raz na rok albo wtedy, gdy nekromanta potrzebował więcej siły na walkę. Tak mały głód mówi, jak bardzo specyficznym nieumarłym jest Agrisho. Nie przeżywa codziennie tego typowego dla zombie głodu. Jednak zdarza się to, więc musiał ukrócić życia kilku rodzinom wieśniaków. Uśmiercenie ich nie było niczym specjalnym, nawet nie stawiali szczególnego oporu. No może rolnicy próbowali pogonić go widłami, ale to był najgorszy pomysł ich w życiu. Mogli znaleźć jakąś króliczą norkę na swoich polach uprawnych i tam się schować.
Sterroryzował największy budynek w wiosce, czyli mały ratusz. Wszedł do biura burmistrza jakby nigdy nic, a on z przerażeniem w oczach próbował pogonić go łosim łbem (naścienną ozdobą, to nie był żaden psychopata ścinający głowy zwierzętom, a szkoda). Miał za biurkiem duże, eleganckie okno zajmujące całą długość tylnej ściany. Pchnął go na to okno, a on je rozbił i spadł na płot otaczający ratusz. Oderwał mu głowę i pożywił się tym, co miał w czaszce.
Zajadając się, patrzył na pola uprawne za tylnym płotem, na który wylądował burmistrz wioski. Zobaczył coś interesującego, ale nie był to Baal Hanan, który zresztą uciekł i nikt w klanie nie miał pojęcia gdzie, tylko dymowi ludzie. Postanowił, że odpocznie od terroryzowania niewinnych ludzi i zobaczy, czego szuka tu dymowa armia. Wszedł na pola uprawne przedzierając się przez wszelakie rośliny, ale w końcu dogonił dymowych.
Odwrócili się w jego stronę i zbadali dymowymi oczyma od stóp do głowy. Odezwał się największy piskliwym głosem.
Anioł okiełznał śmierć i życie
Próbuje znaleźć się na szczycie
Plan już ma, plan już wykonuje
Z nieszczęścia innych się raduje
Kroki swe do serca kieruje
Przebić je chce, czy uda mu się ta sztuka?
Korona już się pilnuje
I mężnych obrońców szuka
Przed laty wielu straciło życie
Wszyscy się go bali
Wiedzieli, że ON był tego przyczyną
Z nieszczęścia płakali
Przegrał, klęskę poniósł, zezłoszczony
Na śmierć go skazali
Nie chciał widzieć już Korony,
zemsty pożądał cały.
Nie zrozumiał nic z tego bełkotu, mimo, że podobały mu się te rymy. Zapamiętał całą wiadomość jaką przekazali, żeby opowiedzieć później o tym dowódczyniom, a przynajmniej Xan, bo Naamah była nieobecna, a w razie konieczności spytać Warsa, speca od rymowanych zagadek.
Zanim zdążył się zorientować, dymowi ludzie zniknęli. Sam fakt, że przekazali mu jakąkolwiek wiadomość, która nie jest typu „My wraz z Baalem Hananem was zniszczymy”, znaczyło, że nie byli źle nastawieni, co było zdumiewające.
Wrócił do twierdzy klanowej w chwale i udał się do komnaty Xan. Czuł się wtedy podekscytowany przed powtórzeniem wiadomości, ale z drugiej strony bał się tego, co z tego rymowanego bełkotu może wyniknąć. Otworzył drzwi do komnaty Xan, która czytała dotychczasowe wpisy w kronice, sprawdzając również wszystkie informacje na temat Baala w jakichś księgach i notatkach. Usiadł na fotelu i bezbłędnie wypowiedział cały wierszyk. Xan przepisała wiersz i rzekła
– Przepraszam, Agrisho, muszę podumać nad sensem tego, musisz wyjść, okej?
– Nie no, jasne.
Wstał z wygodnego fotela i grzecznie wyszedł z komnaty, kulturalnie zamykając drzwi. Czekał na wynik odczytania tekstu. Stał tam około piętnastu minut i wciąż nie zanosiło się na ponowne zaproszenie do środka. Bał się zapukać, więc tego nie robił. Nagle usłyszał głos Xan i odgłosy kruka co znaczyło, że dostała jakąś kruczą wiadomość.
– Jest odpowiedź! – wrzasnęła i wypowiedziała następnie na głos jakiś tekst, sądził, że było to przetłumaczenie wiersza.
– Anioł, który doświadczył zarówno życie, jak i śmierć. Próbuje wejść na szczyt, rozsławić się. Wymyślił już plan jak to zrobić i właśnie go wykonuje. Cieszy się z nieszczęść innych. Sądząc po reszcie wiersza istnieje przypuszczenie, że serce to Runam i że chce je wkrótce zaatakować. Korona, w tym przypadku król Runam, wie już o tym i przygotowuje się, najmując również jak najwięcej strażników.
„Przed laty wielu straciło życie” – chodzi oczywiście o Masakrę Baala Hanana. Cały wiersz zresztą jest o nim.
„Wszyscy się go bali” – ludzie po masakrze byli przestraszeni pomimo, że listy gończe odniosły sukces.
„Wiedzieli, że ON był tego przyczyną” – Tak, wszyscy wiedzieli, że Baal jest winowajcą, sam zresztą to ogłosił.
„Z nieszczęścia płakali” – członkowie rodzin zamordowanych odnieśli wtedy żałoby, wielu ludzi było skrzywdzonych stratą bliskich.
„Przegrał, klęskę poniósł, zezłoszczony” – Król wywieszając listy gończe trafił w dziesiątkę, bo wkrótce poinformowani bohaterowie Anwaru schwytali Baala, który poniósł klęskę i mimo, że był zły na siebie i listy, zaakceptował to.
„Na śmierć go skazali” – Jego wyrokiem za masakrę rzeczywiście była śmierć. Egzekucję poprowadzili członkowie klanu Sword Art.
„Nie chciał widzieć już Korony” – był przeogromnie wściekły na króla i jego udany pomysł, chciał go udusić bardziej niż w ogóle go znać.
„zemsty pożądał cały” – chciał zemsty za porażkę, czuł, że uda mu się zemścić i to wtedy wielu nazwało go świrem.
Jednym słowem, wiersz to opis smutnego wydarzenia z historii Runam i o tym, że winowajca powrócił, aby się zemścić i zrobić jeszcze większą masakrę. Dziękuję, że poleciłaś mi przetłumaczenie tego, wciąż nie wiem jak udało mi się to napisać w ciągu piętnastu minut. Z poważaniem, Lord Wars.
Xan otworzyła drzwi, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rzekł:
– Już wiem, Xan.
Dowódczyni trochę się zawiodła, że podsłuchiwał, ale w końcu i tak uświadomiła sobie, że gdybym tego nie robił, musiałaby wszystko wyjaśniać.
Dodała:
– Uchrońmy to „serce” jak swoje własne!
Przytaknął i z radością dodał:
– Tak jest!

Obóz cyganów

ROZDZIAŁ 8 Obóz cyganów
Woltomir

Gdy satyr obudził się, słońce zapadało za horyzont. „Muszę szczegółowo poinformować Xan o tym co mi się przydarzyło.” Pomyślał i udał się do jej komnaty.
Po udzieleniu informacji Xan, kazała mu sprawdzić źródło stwarzania ghuli, zaś Fox miała do jego powrotu pilnować przejścia w lochach prowadzących do jaskiń klanu.
Udał się do miasta o nazwie Calohim co znaczy Zew Aniołów , położonego jakieś pięć kilometrów od siedziby klanu.
W nocy Woltomir dzięki daru Neko mógł poruszać się znacznie szybciej, więc 5 kilometrów nie sprawiło mu żadnego problemu. Będąc wampirem miał też pewne ograniczenia. Nie mógł wchodzić do domów nie zaproszony. Poszukał ofiar wśród żebraków, nędzników i cyganów.
Pod murami miasta natknął się na tabor cyganów. Niestety trzymali wartę. Woltomir użył usypiającej mgły. Cyganie padali jeden po drugim. Podpłynął na mgle do jednego z nich i wgryzł się w szyję. Na nieszczęście okazało się, że jedna cyganka widziała co robił. Zanim zaczęła krzyczeć wampir doskoczył do niej i zatkał jej usta dłonią.
– Cicho dziecko, nie chcemy by ktoś nas usłyszał, prawda? Może ci się wydawać, że jestem potworem, ale ofiara jest potrzebna, żeby uratować świat przed nieumarłymi, którzy są gorsi niż ja.
Nie wiedząc jak zareaguje, przeniósł ją w bezpieczny zakątek, dość daleko od taboru, by nikt jej nie usłyszał, gdyby zaczęła krzyczeć. O dziwo cyganka nie podniosła wrzawy.
– Nasza Widząca przewidziała pojawienie się wampira. Proszę tylko mnie nie zmieniaj.
– Nie zmienię. Nie można uszczęśliwiać na siłę. Opowiedz co mówiła wasza Widząca.
– Mówiła wierszem i mało kto zrozumiał. Dla tego ludzie z taboru podwoili straże, co na nic jak widać się nie zdało. Brzmiało to tak:

Jednooki anioł co ma w sercu lód
Chce zniewolić ludzki ród
Miesza ciało wraz z krwią
A dziwne dziwy na przekór prą

Dymni ludzie, odwrócony ptak
Cierpiący ożywieńcy, cieliste golemy
To zapowiedź dumnych walk
Ale tylko my Kruki o tym wiemy

Wampir zginął, wampir ożył
Ku ukochanej ratunek śle
Byle tylko zdążył
Inaczej to skończy się źle.

– Widząca kazała mi to dać osobie, która do nas miała zawitać w tę noc, czyli tobie.
– Co to jest?
– Woda święcona. Powiedziała, że gdy nastanie czas będziesz wiedział co z tym zrobić.
– A ty? Kim ty w ogóle jesteś?
– Jestem Dzieckiem Czasu – kiedyś będę nową Widzącą. A teraz idź masz misje do wykonania, a zostało ci mało czasu. – Cyganka zapłakała. „Dlaczego ona płacze?” spytał siebie wampir.
Woltomir przypomniał sobie o rodzimej wiosce. By dostać się do wioski, oddalonej o dziesięć kilometrów będzie potrzebował pół godziny. Reszta czasu na poszukiwanie źródła i ewentualne schronienie przed słońcem. „No to do roboty”. Jak pomyślał tak zrobił.
Kozioł poruszał się bardzo szybko nie tylko dla tego, że był wampirem. Za młodu zmuszano go do ciężkich prac w Etince i wyrobił sobie siłę, by móc sprostać nietypowym zadaniom jak bronowanie gleby, czy kręcenie młynem za pomocą belki.
Zatrzymał się. Domy stały nietknięte, za to nie było żywego ducha. „Przynajmniej mam gdzie się skryć”. Gdy był niewolnikiem chłopów, stodoła była jego domem.
Zaczął szukać śladów. Jedne prowadziły w stronę jaskiń. Natomiast nie było żadnych śladów walki. Jedyne co go zaciekawiło, było to że stały nakryte stoły, na których były różne mięsne potrawy. Zaczynając od pierogów z mięsem do schabowych, żeberek, kurcząt i królików. Satyr zwymiotował. A raczej były to wymiotne spazmy, bo wampiry nie jedzą. „Czy to wszystko ma w sobie części Neko?” Znowu spazmy. „Uspokój się, musi być jakieś logiczne wyjaśnienie.”
Wampir dodał do zwykłej infrawizji wzrok wampira. Zaświeciły mu się oczy, a jego rogówka zmieniła kształt na podłużne kocie oczy. Oprócz stóp ludzi były też małe ślady. „To gnomy.” Zobaczył też wóz, z których ich małe stópki przyszły i spotkały się z ludzkimi. Ślady wozu prowadziły do następnej wsi, lecz to były ślady wychodzące z Etinki.
Woltomir ruszył za śladami przychodzącymi, do źródła, zgodnie z wytycznymi Xan. Po pół godzinie dotarł do następnej wsi. Krajobraz ten sam, zaś ludzie wyruszyli w kierunku Calohim. Raczej powlekli. I nie ludzie, tylko ghule. „Mam za mało czasu, żeby wrócić do Calohim i uratować cyganów.” Przypomniały mu się łzy cyganki. „Wiedziała”.
Koła wozu prowadziły do innej wsi. Tam wieśniaków wymordowano i zabrano cały dobytek. „To te gnomy”. Woltomir spojrzał na niebo. „Jeszcze piętnaście minut i będzie wschód słońca” Na szczęście ślady prowadziły do małej jaskini za cmentarzem wioski. Jako, że nie miała drzwi wampir mógł wejść bez problemu.
Jednak wampir nie był do końca zadowolony. Ślady karzełków mieszały się z stopami większymi. O trzy razy większymi od stóp ludzkich. Koziołek wyjął miecz i przygotował zęby. Szybko wszedł do jaskini i to był błąd. Zapomniał wyłączyć wzrok wampira i został oślepiony przez ognisko. Wyłączył wzrok wampira i w tym samym czasie udało mu się uniknąć maczugi ogra.
Na nieszczęście było tam również kilka gnomów. Najpierw oberwał talerzem w głowę, później pałką po nogach. Złożył się na kolana. Tylko refleksem, który ostatnio posiadł schylił głowę przed następnym ciosem maczugi. Przeturlał się w kierunku ogra i ciął ścięgna ud. Dzięki wampirzej sile udało mu się go trochę uszkodzić. Ogr zawył z bólu.
Satyr dostał pałką w głowę. Obrócił się i rozszarpał zębami szyję gnoma. Drugi gnom został opryskany krwią i spanikował uciekając z jaskini. Trzeci gnom posiadający krótki nóż i trochę więcej odwagi, wbił mu go w bok. Na szczęście chybił, bo mierzył w serce.
Ogr z wysiłkiem wstał i znowu się zamachnął maczugą. Rany ud spowodowały, że stracił równowagę. Wampir posłał mu także magicznego gargarina, by błędnik ogra trochę ucierpiał.
Podczas gdy ogr chwiał się myląc podłogę z sufitem, wampir wbił się zębami w szyję ostatniego gnoma i wypił mu całą krew, niestety gorszego gatunku niż krew Fox. Ale przynajmniej miał dzięki temu siłę, żeby wykończyć ogra. Ogr zginął od pchnięcia mieczem.            Teraz dopiero Woltomir zauważył dziwną aparaturę i Neko umieszczoną w zbiorniku z lepką mazią. Żyłki aparatury były wtłoczone do ciała Kirei i miały odpływ w innym zbiorniku. Wolt zniszczył zbiornik i aparaturę, wyciągnął żyłki z ciała Neko i głośno zapłakał.     Obnażona Kirei wyglądała pięknie nawet po śmierci. Przypomniał sobie o wodzie święconej. Musiał zniszczyć zwłoki. Polał ciało świętą wodą, i patrzył jak ostatnie wspomnienia o wampirzycy ulatują z dymem. Satyr skrył się we wnęce jaskini i czekał na następną noc.

Wieści

ROZDZIAŁ 7 Wieści
Naamah

Naamah lecąc, zauważyła ognisko. Zaciekawiona obniżyła lot, aby przyjrzeć się istotom zebranym wokół niego. Okazali się zaprzyjaźnionymi z nią centaurami. Postanowiła przerwać podróż i chwilę z nimi porozmawiać.
Wylądowała idealnie pionowo, tuż przy ich dowódcy, Chironie.
– Witaj stary druhu – powiedziała i lekko skinęła głową – co się stało, że opuściliście las i przebywacie w Thor?
– Och, witaj Upadła. W lesie nie jest już bezpiecznie. Pełno tam sług śmierci: zombich, ghulów i dymowych ludzi – odpowiedział Chiron – Musieliśmy uciekać, jesteśmy za słabi na to, aby wyprzeć ich z naszych ziem.
– Wiesz, kto je tam przyprowadził? Nasz kochany znajomy, Baal Hanan.
– Niemożliwe. Przecież on nie żyje. – zdziwił się Chiron.
– Zdarzył się wypadek. Został uwolniony z krypty.
– Wiesz co planuje? – dopytywał centaur.
– Jeszcze nie. Na razie podpala okoliczne klany. Chociaż mówił coś o zemście… O co może mu chodzić? – zapytała Naamah.
– Prawdopodobnie o króla Runam, który wysłał za nim list gończy, przez co później go złapano i zabito.
– Sprawa jest poważniejsza niż myślałam.. Pomożecie klanowi Mrocznych Kruków, w zamian za wypędzenie potworów z waszego lasu?
– Oczywiście, to dobra oferta.
– W takim razie zawiadomię klanowiczy o misji. Żegnajcie.
– Żegnaj Upadła.
Ukłoniła się lekko i odleciała. Skierowała się ku najbliższemu miastu, gdzie kupiła za kilka złotych monet pergamin, pióro i atrament i wysłała list o takiej treści do Xan:

„List może zostać przechwycony, więc napiszę szyfrem. Wiesz, jaki jest jego klucz.
Moov zazp wombl nvtco! Rnqudvfiod cy.”

Wypowiedziała magiczne słowa i list został uniesiony przez powietrze. Nie był to standardowy sposób komunikacji, ale to była poważna sprawa.
Gdy już to zrobiła, kontynuowała podróż na Pustynię Skel.

Proipo - platforma dla artystów i ezoteryków

 Zapraszam na proipo.pl  Platforma artystyczna Proipo zajmować się będzie promowaniem artystów i sztuki. Muzyki, malarstwa w tym grafiki i s...