Położyłem się na zgniłym kompostowniku. Ziemia oplotła mnie i wessała. Dała ulgę moim plecom, gdy tak leżałem. Gdy tak leżałem, chwasty wbiły mi się w skórę i czerpały jak ze studni. Ich ramiona – karmiłem je, przybywające ciągle zielsko. Pokrzywa mnie oskalpowała, a agrest oskórował. Mięśnie me zjednoczyły się z moją ojczyzną – Matką Ziemią, a Księżyc w nowiu zabrał mi ostatnią kroplę krwi. Już nie muszę krwawić. Cofnij
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz